Kiedy odwiedzasz naszą stronę internetową, na Twoim komputerze, telefonie komórkowym lub tablecie zapisywane są pliki cookies. Dalsze przeglądanie witryny oznacza zgodę na zapis i wykorzystanie cookies niezbędnych. W zakresie pozostałych cookies możesz nimi zarządzać w ustawieniach.
Akceptuj
Dostosuj

Miesiączka nie jest chorobą i nie ma powodu, żeby odbierała radość życia

Eliza Dolecka
|
March 9, 2023
Miesiączka nie jest chorobą i nie ma powodu, żeby odbierała radość życia

Medycyna dysponuje dziś narzędziami, które pozwalają w znakomitej większości przypadków wyeliminować dolegliwości związane z menstruacją. Wiele kobiet nie chce z nich korzystać lub nikt im nie powiedział, że taki ból nie jest niczym naturalnym. Kobiecość nie musi boleć. Czas skończyć z tym mitem, nieraz przekazywanym od pokoleń.

Zapowiedź tekstu o bólu miesiączkowym wywołała w redakcji burzę. Niektóre koleżanki sugerowały, że to w ogóle nie jest temat, bo problem jest wyolbrzymiany i nakręcany przez hipochondryczki. Pojawiły się jednak też głosy, że dolegliwości w trakcie menstruacji powinny być traktowane jak stan chorobowy i upoważniać kobiety do dodatkowego zwolnienia z pracy.

W tym temacie nie są zgodne nawet zdeklarowane feministki: część uważa, że kobiecość, która boli, zasługuje na przywileje. Sporo jest jednak zdania, że eksponowanie "babskich dolegliwości" to strzał w kolano, który szkodzi kobietom na rynku pracy. Nakręcona gorącą dyskusją, o opinię poprosiłam ekspertkę, prof. Marzenę Dębską*, specjalistkę ginekologii i położnictwa.

Eliza Dolecka, zdrowie.gazeta.pl: Jak bardzo może boleć miesiączka?

Prof. Marzena Dębska: - Niełatwo odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo odczuwanie bólu to sprawa indywidualna. W swojej pracy niejednokrotnie spotykam się z pacjentkami, których stan zdrowia pozwala podejrzewać, że mogą naprawdę bardzo cierpieć, a one nie narzekają, nie domagają się żadnych leków, potrafią się nawet uśmiechać. Z drugiej strony zdarzają się pacjentki, które twierdzą, że zwykłe badanie USG jest bardzo bolesne. I nie mówię o sytuacji, gdy faktycznie coś groźnego dzieje się w jamie brzusznej. Bywa, że samo przyłożenie głowicy USG do brzucha już boli.

Bóle menstruacyjne są przez niektóre kobiety porównywane do bóli porodowych. Słusznie?

- To oczywiście w większości przypadków przesada, chociaż mechanizm powstawania bólu jest podobny. Jednym z czynników powodujących dolegliwości jest aktywność specyficznych substancji wydzielanych w obrębie macicy, tzw. prostaglandyn. Pobudzają one mięśniówkę macicy do skurczu, pomagając tym samym usunąć złuszczające się endometrium, czyli błonę śluzową macicy oraz zbierającą się krew. Te same prostaglandyny podczas porodu pomagają dziecku przyjść na świat.

W jaki sposób?

- W czasie porodu prostaglandyny wspierają proces zmiękczania i skracania się szyjki macicy. Razem z innym hormonem, oksytocyną, powodują też skurcze macicy. Podobne skurcze, chociaż o znacznie mniejszej skali, towarzyszą miesiączce. Prostaglandyny zwiększają też wrażliwość na ból, mogąc powodować między innymi tkliwość okolic intymnych. Co więcej, prostaglandyny docierają również do innych narządów, więc niewykluczone, że bóle głowy, nudności, wymioty, ból w części lędźwiowo-krzyżowej kręgosłupa, a nawet biegunka są skutkiem ich podwyższonego poziomu.

Dlaczego jedne kobiety boli, a inne nie znają tego problemu? Nigdy nie miałam bolesnych miesiączek.

- Ja też nie. Nie wiem tak do końca, jak to jest co miesiąc cierpieć z powodu fizjologicznych przecież procesów.

Zaraz ktoś nam zarzuci, że dyskutujemy o czymś, czego nie doświadczyłyśmy.

- Jeszcze mniej doświadczają tego mężczyźni, a to przecież oni zwykle dyskutują o zdrowiu i samopoczuciu kobiet. Chyba my jesteśmy mimo wszystko jednak bardziej do tego uprawnione. A tak serio - staram się uważnie słuchać swoich pacjentek, obserwuję je i widzę, że niektóre naprawdę bardzo cierpią. To powszechny problem. Uważa się, że bólu o różnym nasileniu podczas menstruacji doświadcza nawet co druga kobieta, a w grupie nastolatek jest to jeszcze częstsze.

Skąd te różnice?

- Prawdopodobnie znaczenie mają choćby różnice anatomiczne. Tu działają podstawowe zasady hydrauliki. Silnego bólu doświadczają nieraz kobiety z tyłozgięciem macicy. Droga, którą ma przebyć usuwana krew, jest u nich "pod górę". Mięsień musi intensywniej pracować, żeby się jej pozbyć. Problem pojawia się również wtedy, gdy ta droga jest wąska, niedojrzała. To dlatego tzw. pierwotne bóle miesiączkowe dotyczą głównie bardzo młodych kobiet. I stąd też wzięło się niezbyt lubiane przez kobiety twierdzenie, że "wszystko minie po porodzie", kiedy kanał szyjki macicy się odpowiednio rozszerzy. Nie zostało to udowodnione naukowo, ale w życiu często się sprawdza. Niezależnie od planów rozrodczych - nie ma żadnego powodu, żeby cierpieć i czekać na samoistne ustąpienie objawów, nieraz przez wiele lat. Najbardziej pewną sprawą jest to, że bolesne miesiączki zakończą się wraz z nadejściem menopauzy. Na to jednak już nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie czekał.

Pierwotne bóle miesiączkowe?

- Tak, bóle miesiączkowe dzielimy na pierwotne i wtórne. To logiczny podział. O pierwotnych mówimy wtedy, gdy dolegliwości pojawiają się w bardzo młodym wieku, najczęściej po roku, dwóch od rozpoczęcia miesiączkowania, wraz z pojawieniem się jajeczkowania. Pierwsze cykle są zazwyczaj bezowulacyjne, w organizmie młodej kobiety nie zachodzą jeszcze w pełni te wszystkie dokuczliwe zmiany hormonalne, odpowiedzialne za powstawanie dolegliwości.

O wtórnym bolesnym miesiączkowaniu mówimy wtedy, gdy dolegliwości pojawiają się (lub znacząco nasilają) u kobiet dojrzałych, które wcześniej nie miały tego problemu. Zwykle jest to związane z pojawieniem się różnego rodzaju zmian anatomicznych - endometriozy, polipów, mięśniaków, ale może być też objawem stanu zapalnego w miednicy.

Czy pojawieniem się niespodziewanie dolegliwości bólowych podczas menstruacji trzeba przejmować się bardziej niż bólem pierwotnym?

- Zazwyczaj wtórne bolesne miesiączkowanie ma jakąś uchwytną przyczynę, którą powinno się leczyć, absolutnie nie należy tego lekceważyć. Jednak nawet jak tej przyczyny nie uda się znaleźć, to nie oznacza, że trzeba się godzić na ból. W każdym wieku trzeba z nim walczyć, bo potrafi on skutecznie wyeliminować kobietę z życia towarzyskiego, zawodowego czy szkolnego. Jestem zwolenniczką skutecznej walki z bólem, ale zdecydowanie nie urlopów miesiączkowych. Pomimo ogromu empatii i zwykłej "solidarności jajników", uważam, że poważna współpraca z kimś, kogo znienacka, na co najmniej kilka dni w każdym miesiącu, eliminuje miesiączka, musi być trudna.

Powszechnie uważa się, że niektóre kobiety podczas okresu boleć musi i nic się na to nie poradzi.

- To nieprawda. Zazwyczaj rozprawiamy się z bólem szybko i trwale - chirurgicznie lub farmakologicznie - w zależności od przyczyny. Mamy do dyspozycji wiele leków. Lekami przeciwbólowymi zmniejszamy produkcję prostaglandyn i uderzamy bezpośrednio w ból. Lekami rozkurczowymi łagodzimy nadmierne skurcze macicy. Za pomocą hormonów stosowanych ogólnie lub miejscowo możemy sprawić, żeby miesiączki były krótsze i mniej obfite, bo wówczas cały proces z nimi związany przebiega łagodniej. Organizm wydziela mniej prostaglandyn, a w efekcie przykrych skurczów i innych konsekwencji też jest mniej.

Czasem podobno nawet silne leki przeciwbólowe nie wystarczają.

- Rzeczywiście, ale w takich przypadkach odpowiednio dobrana tabletka antykoncepcyjna zwykle rozwiązuje problem. Czasem pomaga dopiero wewnątrzmaciczna wkładka zawierająca hormony, bardzo skutecznie hamująca krwawienia z macicy. To mit, że ta metoda antykoncepcji jest przeznaczona tylko dla kobiet, które już rodziły. Nawet najmłodsze pacjentki często też już o tym wiedzą i korzystają z tej metody. Gorzej z ich mamami, które mają nieraz dość szczególne podejście do hormonów i do bólu jako problemu.

Lekceważą go?

- Niby nie. Nieraz przecież przychodzą z córką do mojego gabinetu, żeby dziewczynie pomóc. Potem jednak już jest gorzej. Leki przeciwbólowe? Nie, bo to podrażni żołądek lub zniszczy wątrobę. Tabletki antykoncepcyjne też nie, bo zwiększają ryzyko zakrzepicy i raka. Wkładka wewnątrzmaciczna - nie, bo powoduje niepłodność. Nie docierają argumenty o znikomym ryzyku związanym ze stosowaniem nowoczesnych preparatów hormonalnych, czy o bezpieczeństwie i skuteczności systemów wewnątrzmacicznych. Trochę to rozumiem, bo też jestem matką i nie chciałabym narażać moich dzieci na najmniejsze nawet niebezpieczeństwo. Jednak zazwyczaj skala życiowego dyskomfortu tych młodych osób jest nieporównywalnie większa od tych zagrożeń. Mało kto wie, że prawdopodobieństwo wystąpienia zakrzepicy żył głębokich i zatorowości płucnej w czasie fizjologicznej ciąży jest kilka razy większe niż podczas stosowania tabletki antykoncepcyjnej. Żylna choroba zakrzepowo-zatorowa jest jedną z głównych przyczyn zgonów kobiet w ciąży, a jeszcze częściej występuje w okresie połogu. Tymczasem nie słyszałam, żeby z powodu ryzyka zakrzepicy jakaś matka zniechęcała córkę do macierzyństwa. Mamy skłonność do przeceniania ryzyka, jeśli na szali jest "tylko" dobre samopoczucie kobiety. To dotyczy różnych kobiecych problemów. Trudno mi to pojąć.

Czyli hormony i leki przeciwbólowe praktycznie rozwiązują problemy bólowe wszystkich kobiet?

- Wyjątek stanowią te pacjentki, które planują aktualnie ciążę. Wówczas, niestety często, trzeba się "przemęczyć", stosując jedynie leki przeciwbólowe i rozkurczowe, ponieważ starania o ciążę wykluczają możliwość zastosowania antykoncepcji hormonalnej, która jest zwykle najskuteczniejszą metodą leczenia bolesnych miesiączek. Ważne jest jak najwcześniejsze rozpoczęcie diagnostyki bolesnego miesiączkowania, bo niejednokrotnie jego przyczyną jest endometrioza, choroba polegająca na rozprzestrzenianiu się endometrium poza jamą macicy - zwykle w obrębie jamy brzusznej, jajników, jajowodów. Gdy endometrioza jest już zaawansowana, objawia się bólem praktycznie przez cały miesiąc, stąd niewiele młodych kobiet podejrzewa tę chorobę, gdy je boli "tylko" podczas okresu. Ta choroba wciąż pozostaje ogromnym wyzwaniem, nie umiemy trwale jej wyleczyć, ale możemy hamować jej rozprzestrzenianie się i łagodzić związane z tym dolegliwości. Ważne jest jeszcze coś innego. Jeśli wiadomo, że to ona jest przyczyną problemów, pacjentka musi zweryfikować swoje plany związane z macierzyństwem. Nie może ich swobodnie odkładać na odległą przyszłość. Endometrioza wpływa negatywnie na płodność. Dziś 35 lat traktuje się często jako wiek graniczny na urodzenie pierwszego dziecka, ale dotyczy to zdrowych kobiet. Pacjentki z endometriozą nie powinny odkładać macierzyństwa. Powinny być pod opieką specjalisty, kontrolować postęp choroby, badać rezerwę jajnikową - wtedy jest szansa, że uda im się nie przegapić właściwego momentu na zajście w ciążę.

Wybierz opiekę skoncentrowaną na Tobie

Umów wizytę