Kiedy odwiedzasz naszą stronę internetową, na Twoim komputerze, telefonie komórkowym lub tablecie zapisywane są pliki cookies. Dalsze przeglądanie witryny oznacza zgodę na zapis i wykorzystanie cookies niezbędnych. W zakresie pozostałych cookies możesz nimi zarządzać w ustawieniach.
Akceptuj
Dostosuj

Nigdy w życiu! - Zetki nie chcą mieć dzieci. Czy to zdrowo? Prof. Dębska wyjaśnia

Eliza Dolecka
|
December 11, 2022
Nigdy w życiu! - Zetki nie chcą mieć dzieci. Czy to zdrowo? Prof. Dębska wyjaśnia

To niby nic dziwnego, że dwudziestolatki nie myślą jeszcze o dzieciach. Problem w tym, że coraz częściej nie widzą ich wcale w swoim życiu. To tylko takie gadanie? Od lat utrzymuje się tendecja, że Polki ostatecznie mają mniej dzieci niż pierwotnie planowały. Zatem biada nam, biada ludzkości, ale czy biada Zetkom? Pytamy prof. Marzenę Dębską, znaną ginekolożkę i prywatnie mamę trojga dzieci.

Biała suknia, ślub i huczne wesele, a potem gromadka dzieci - o tym mniej więcej marzyła typowa młoda dziewczyna jeszcze u schyłku PRL-u. Potem coraz częściej deklarowała: "oczywiście, że planuję męża i dzieci, ale jeszcze nie teraz - najpierw muszę skończyć studia, znaleźć jakąś pracę, zobaczymy". Zapewne było wiele takich, które się w ten schemat nie wpisywały, ale raczej się z tym nie obnosiły. Po co narażać się na wywody wszystkowiedzących, że "jeszcze zmądrzejesz"?

A dziś? Zetki, czyli kobiety z pokolenia Z*, coraz częściej deklarują: ZA NIC, NIGDY. TO NIE DLA MNIE. Nawet jeśli wywierana jest presja, groźby: "będziesz żałowała", brzmią przekonująco i zdecydowanie. Niewątpliwie są też takie kobiety, których marzenia nie różnią się od deklaracji mam i babek, ale ich głos jest coraz mniej słyszalny. Odwrócony trend.

Z tegorocznych badań CBOS wynika, że wśród młodych ludzi (dane dla obu płci, niezależnie od grupy wiekowej, są bardzo zbliżone) tych zdecydowanych, by nie mieć wcale dzieci, jest ponad 20 proc. Jedno, góra dwoje dzieci, rozważa zdecydowana większość. Zarazem od lat utrzymuje się prawidłowość, że ponad połowa badanych, w każdej grupie wiekowej, ostatecznie ma mniej dzieci niż pierwotnie planowała. Demografowie coraz śmielej mówią o katastrofie, której już nic nie zatrzyma. Najmłodsze kobiety w badaniach Ipsos deklarowały, że przede wszystkim nie chcą dzieci, bo ich na nie po prostu nie stać. Kobiety dojrzałe, że boją się utraty pracy. Coraz częściej podnoszą się głosy we wszystkich grupach wiekowych, że ciąża w Polsce to jedno wielkie ryzyko. Wydaje się jednak, że ta niechęć do macierzyństwa to jednak coś więcej. Jak to wygląda z perspektywy gabinetu ginekologicznego, ale też osobistych doświadczeń, zapytaliśmy prof. Marzenę Dębską.

Eliza Dolecka, zdrowie.gazeta.pl:

Pani asystentka powiedziała mi, że nie nadąża z zamawianiem zestawów do antykoncepcji długoterminowej, gdyż zainteresowanie nią rośnie w tempie, które trudno było przewidzieć. Decydują się na nią pacjentki niemal w każdym wieku.

Prof. Marzena Dębska:

- Rzeczywiście, kobiety coraz częściej wybierają metody zabezpieczenia przed ciążą zapewniające pewną antykoncepcję na co najmniej kilka lat. Mają one być nie tylko bardzo skuteczne, ale także wygodne i bezpieczne. Na antykoncepcję długoterminową w postaci wkładek wewnątrzmacicznych i implantów podskórnych decydują się coraz młodsze kobiety. Coraz większa grupa kobiet nie widzi siebie w ogóle w roli mamy. Mówię to oczywiście z perspektywy lekarza pracującego w dużym mieście.

Kiedyś młode kobiety, które jeszcze nie rodziły, przestrzegano przed antykoncepcją długoterminową, bo miała wpływać negatywnie na płodność.

- A dziś pacjentki wiedzą, że te ostrzeżenia można między bajki włożyć. Ryzyko jest praktycznie żadne, płodność wraca bardzo szybko po usunięciu wkładki czy implantu antykoncepcyjnego - można to zrobić w każdej chwili. Wkładka wewnątrzmaciczna nie jest metodą antykoncepcji pierwszego wyboru dla kobiet, które nie rodziły, ale w zasadzie głównie ze względu na kwestie techniczne związane z jej założeniem. Od kiedy dostępna jest wkładka 5-letnia o rozmiarach mniejszych niż klasyczne wkładki, korzystają z niej również bardzo młode kobiety. Wkładki hormonalne i implanty są skuteczną i komfortową opcją antykoncepcji, a dodatkowo łagodzą miesiączkowe dolegliwości. Bardzo rzadko się zdarza, by kobieta chciała przerwać taka antykoncepcję przed upływem jej terminu ważności.

Często rozmawia pani z młodymi pacjentami o macierzyństwie?

- Oczywiście. Prowadzę w swoim gabinecie "politykę prorodzinną". Zależy mi, żeby kobiety świadomie podejmowały decyzje dotyczące macierzyństwa, a nie ponosiły konsekwencji zbyt długiego zwlekania i odkładania decyzji. Bardzo często zadaję moim pacjentkom nieśmiertelne pytanie - a kiedy planuje pani dziecko? Jeszcze nie spotkałam się z tym, żeby któraś pacjentka miała mi to za złe. Wielokrotnie trafiały jednak do mnie kobiety, z którymi nikt o tym nie rozmawiał i tematem zajęły się zbyt późno. Szanuję wszystkie decyzje kobiet. Nieraz słyszę, że dziecko jest rozważane gdzieś w odległej przyszłości albo i wcale. Nie krytykuję i nie naciskam, bo wiem, że świat młodych kobiet, zwłaszcza między 20. a 30. rokiem życia, nie kręci się wokół macierzyństwa. Jest wprost przeciwnie. Rozmawiamy niemal wyłącznie o antykoncepcji. Myślenie o dziecku zaczyna się tuż przed trzydziestką, ale to wcale nie znaczy, że faktycznie wtedy kobiety odstawiają antykoncepcję. Często nie mają jeszcze odpowiedniego partnera, ale pytają o kwestie płodności i ewentualnych zagrożeń. Planują ciążę, nieraz tylko teoretycznie, wcale się o to dziecko jeszcze nie starając. Wydaje mi się, że podobnie jest w całej Polsce, chociaż granica wieku może być inna. Porodówki i w małych, i dużych miastach coraz częściej świecą pustkami, zamyka się oddziały położnicze. O czymś to musi świadczyć.

O czym?

- Powodów jest zapewne sporo. Czasy się zmieniły i ludzie też. Jedną z przyczyn moim zdaniem jest duża potrzeba rozwoju, samorealizacji, pasji. Ludzie chcą zwiedzać świat. Są bardziej są skupieni na sobie. Być może dziecko wydaje się w tym przeszkadzać, przynajmniej do pewnego momentu. Codziennie mam kilka pacjentek, które zgłaszają się, bo po wieloletnim stosowaniu antykoncepcji nagle odkrywają, że nie mogą zajść w ciążę. Zwykle mają około 35 lat i więcej. Chociaż to "nie mogę zajść" trwa zwykle dość krótko, na przykład pół roku, one już się bardzo martwią. Nagle zaczyna im się spieszyć. I słusznie, bo jak się zacznie planowanie rodziny w takim wieku, to owszem, można urodzić jedno dziecko, czasem dwoje, ale na trójkę zwykle nie starcza czasu.

Ale to nie jest tak, że tylko "wygoda" czy "egoizm" zniechęca do macierzyństwa. Zdarzają się młode kobiety, które w pełni świadomie nie chcą sprowadzać dzieci na świat zmierzający ku zagładzie. Depresja klimatyczna, przejawiająca się pozornie nadmierną odpowiedzialnością za nienarodzonych, wcale nie jest taką rzadkością, jak się wydaje. A polska perspektywa ostatnich lat to już gwóźdź do trumny dla planów prokreacyjnych. Polka się po prostu boi zachodzić w ciążę.

Dlaczego?

- Współczesne kobiety chcą mieć kontrolę nad swoim życiem - dotyczy to również prokreacji. Niestety, ciąża i poród to okres, w którym w naszym kraju kobiety tej kontroli nie mają. Nie mogą podejmować praktycznie żadnych decyzji. Boją się, że będą zmuszone do urodzenia chorego dziecka, które zrujnuje im karierę zawodową, życie osobiste i rodzinne. Boją się, że umrą w czasie ciąży i porodu, gdyż nie będzie im udzielona profesjonalna pomoc medyczna z przyczyn światopoglądowych. Boją się, że będą zmuszone do porodu naturalnego, gdy tego nie chcą - zwykle głównie ze strachu o dziecko. Do tego dochodzą kwestie finansowe. Wiele osób świadomych kosztów utrzymania i wychowania dziecka dochodzi do wniosku, że ich po prostu na nie nie stać. Wielokrotnie takie głosy słyszę w moim gabinecie.

Społecznie za ten brak dzieci obwinia się kobiety.

- Mówi się zwykle o kobietach, ale oczywistym jest, że zwykle stoją za nimi partnerzy, którzy podzielają ich poglądy i obawy. No chyba że partnerów nie ma lub to właśnie oni są hamulcem w kwestiach macierzyństwa. Mam trzech synów. Jeszcze się uczą, studiują. To jeszcze nie czas na dzieci, ale oni nawet w dłuższej perspektywie w ogóle nie myślą o ojcostwie. Na liście priorytetów, jeśli umieszczają rodzinę, to na samym, bardzo odległym końcu i to też wyłącznie pod wpływem swoich dziewczyn. Z drugiej strony, kobiety, które deklarują, że chcą mieć dzieci, często rozglądając się wokół siebie, po prostu nie widzą odpowiedniego partnera. Z czasem okazuje się, że nawet obniżenie poprzeczki wymagań wobec wybranka nie pomaga, bo trudno o jakiegokolwiek, który chciałby być ojcem. Kobiety najpierw szukają tego idealnego kandydata na ojca, a jak go nie znajdują, gotowe są zdecydować się nawet na nasienie od anonimowego dawcy.

Obserwujemy kryzys męskości? Oparcia?

- Chyba tak. Coraz więcej jest samotnych kobiet. Samotne, czy "samodzielne" macierzyństwo jest coraz częstsze, a to naprawdę ogromne wyzwanie. Z jednej strony, niby pracodawcy coraz przychylniej patrzą na matki, niby na topie jest life-work balance, a jednak w praktyce. nawet jeśli partner jest, to przede wszystkim kobieta wypada z rynku pracy na długie miesiące. Jeśli spotka ją nieszczęście i dziecko urodzi się chore, do tej pracy może już nigdy nie wrócić. Tego kobiety bardzo się boją i ja je doskonale rozumiem.

Ma pani troje dzieci, a jednak udało się odnieść zawodowy sukces, więc może dzieci nie są taką przeszkodą?

- To się daje pogodzić, bo macierzyństwo może też dawać motywację do pracy i życia w ogóle. Dla mnie to był nieustający kompromis i wyrzuty sumienia. Pracowałam ponad siły i ciągle miałam poczucie, że robię za mało albo w domu, albo w pracy. W szpitalu nie da się pracować na pół gwizdka, a ważne chwile z dziećmi nie chcą poczekać. Nigdy nie żałowałam decyzji o macierzyństwie. Moje dzieci to jest najpiękniejsze, co mnie spotkało w życiu i uważam je za moje największe osiągnięcie. Wśród moich pacjentek zdarzają się takie, które żałują, że nie zdecydowały się na dziecko. Zarazem nie znam osobiście kobiet, które byłyby nieszczęśliwe, gdy te dzieci już są. Jakoś to wszystko spinamy, walczymy, dajemy radę, często kosztem siebie. Widzę, że wiele współczesnych młodych kobiet już najwyraźniej tak nie chce. Najpierw chcą poukładać karierę, coś zobaczyć, przeżyć. Rozumiem to, ale zawsze mimo wszystko apeluję, żeby do swojego życiowego biznesplanu wpisały też dzieci. Medycyna tu przychodzi z pomocą - niektóre to robią, zamrażając jajeczka.

Po co nam te dzieci? Dla zdrowia?

- Dla zdrowia to akurat niekoniecznie. Według danych UNICEF każdego roku na świecie umiera około 2,8 mln kobiet ciężarnych i noworodków, czyli 1 co 11 sekund. Oczywiście, dotyczy to głównie krajów najbiedniejszych, gdzie opieka medyczna jest na bardzo niskim poziomie, ale to odzwierciedla fakt, że ciąża i poród stanowią dla kobiety rzeczywiste ryzyko. Coraz częściej jakość opieki w ciąży i połogu także w naszym kraju budzi obawy kobiet. Mówi się, że ciąża to nie choroba, ale jest jednak swego rodzaju testem wydolnościowym dla organizmu. Nie wszystkie kobiety go zdają - u wielu zdrowych lub pozornie zdrowych kobiet ujawniają się różne choroby, takie jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, powikłania zakrzepowo-zatorowe, problemy z kręgosłupem, nerkami i inne. Im później decydujemy się na dziecko, tym ryzyko różnych powikłań jest większe. Wprawdzie ciąża obniża ryzyko raka trzonu macicy, a karmienie piersią raka piersi, ale wielokrotne porody z kolei kojarzą się z ryzykiem nietrzymania moczu, wypadania macicy, żylaków czy raka szyjki macicy. Chociaż ciąża z natury rzeczy obciąża nasz organizm i może sprowadzać na nas choroby, jednocześnie wykazano, że posiadanie potomstwa może przedłużyć życie. Kilka lat temu dowiedziono naukowo, że istnieje zależność między macierzyństwem a szansą dożycia późnej starości. Okazuje się, że kobiety, które urodziły kilkoro dzieci, maja największe szanse na 90. urodziny. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o żonatych mężczyzn, którzy żyją dłużej niż ich samotni koledzy.

Zakrzepicą to akurat straszy się kobiety, które myślą o antykoncepcji hormonalnej, a nie potencjalne ciężarne.

- Żylna choroba zakrzepowo-zatorowa jest jedną z głównych przyczyn zgonów kobiet w ciąży, a jeszcze częściej występuje w okresie połogu. Rywalizuje ona o niechlubne pierwsze miejsce z krwotokami i zakażeniami. Ryzyko zakrzepicy żył głębokich i zatorowości płucnej jest w czasie ciąży kilka razy większe, niż podczas stosowania tabletki antykoncepcyjnej. Mało kto wie o tym.

Podobno ciąża nas odmładza?

- Fizycznie? Dopóki jesteśmy pod wpływem hormonów produkowanych przez łożysko, to może i tak. Poprawia się nawodnienie i ukrwienie skóry, wielu kobietom poprawia się cera, włosy, cieszą duże, jędrne piersi, przypływ energii. A potem? Skóra wiotczeje, pozostają rozstępy, problemy z kręgosłupem, nietrzymanie moczu. Dochodzi zmęczenie, niewyspanie, stres - to wszystko nie dodaje urody. Młode kobiety zwykle szybko sobie z tym radzą i wracają do formy, ale kobiety w okolicy czterdziestki już znacznie wolniej. Małe dziecko może i odmładza mentalnie. Ale co z tego, kiedy sił już brak, żeby za nim biegać. Tymczasem 40 lat to coraz częściej wiek młodej mamy.

Jaki wiek jest zatem właściwy?

- Był kiedyś taki trend wśród ginekologów, żeby mówić, że przed trzydziestką trzeba urodzić pierwsze dziecko. W sumie słuszny, bo biologicznie przedział wiekowy 20-30 lat to najlepszy czas na macierzyństwo. Jak się uda w tym okresie bez problemu zajść w ciążę i urodzić, to zakładamy, że z następnymi ciążami można poczekać, bo widać, że kobieta raczej nie ma problemów zdrowotnych. 35 lat to już wiek graniczny na decyzję. Generalnie coraz więcej osób wierzy, że ma znacznie więcej czasu, bo w razie czego jest in vitro. Tymczasem ta metoda nie pomoże, gdy jajeczka są już słabe i jest ich mało. In vitro pomaga przezwyciężyć barierę niedrożnych jajowodów czy słabej ruchliwości plemników, ale wieku nie. Zatrzymać zegar biologiczny pozwala natomiast zamrożenie zarodków, bo można je przenieść do macicy w zasadzie w dowolnym wieku kobiety, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Kobieta zgłaszająca się po czterdziestce do kliniki leczenia niepłodności często dostaje od razu propozycję, by skorzystać z komórki jajowej od dawczyni i to jest naprawdę szok, którego lepiej uniknąć. Wynika to z wieku komórek jajowych i zwykle bardzo niskiej szansy na zapłodnienie oraz prawidłowy rozwój zarodka. Po 45. roku życia kobiety można w ogóle zapomnieć o naturalnej ciąży, chociaż, oczywiście, wyjątki się zdarzają. Panowie też nie maja powodów do radości, bo parametry męskiego nasienia systematycznie na przestrzeni lat spadają i często okazuje się, że problem z zajściem w ciążę leży po obu stronach.

Regularnie słyszymy ostatnio o ciążach i ich szczęśliwych rozwiązaniach u celebrytek nawet ok. 50. roku życia.

- Może wyglądamy lepiej od naszych babć i matek, mając do dyspozycji cały arsenał medycyny estetycznej, ale biologicznie się od nich nie różnimy. Późne ciąże zawsze się zdarzały rzadko i zwykle budziły mniejszą lub większą sensację. Obecnie skala zainteresowania późnym macierzyństwem ogromnie się zwiększyła. Takie ciąże dziś również się zdarzają naturalnie, może czasem udaje się wykorzystać własne zamrożone wcześniej komórki, ale zazwyczaj są to ciąże z komórki jajowej pochodzącej od dawczyni. Dramaty związane z brakiem dzieci rozgrywają się zazwyczaj w domowym zaciszu. O tym mówi się mniej chętnie.

Kobiety naprawdę żałują, że nie mają dzieci?

- Moim zdaniem dla większości kobiet macierzyństwo to spełnienie, wielkie szczęście, coś, co nadaje sens życiu. Mówię o większości, bo z pewnością są kobiety, które uważają inaczej i gdzie indziej to szczęście znajdują. Niestety, czasem potrzebę macierzyństwa uświadamiają sobie zbyt późno. W udanym związku, zrealizowane zawodowo i materialnie, odkrywają, że czegoś im brakuje. Te, którym nawet w późnym wieku ostatecznie udaje się zajść w ciążę, często gotowe są rzucić karierę i poświęcić się macierzyństwu. Mówią nieraz, że ostatecznie to dziecko okazało się najcenniejsze w ich życiu. Nawet wtedy, gdy relacja z partnerem się posypała, a otoczenie zazdrości im zupełnie innych sukcesów. Kiedyś by to zabrzmiało jak banał i truizm, ale dziś już chyba nie.

Wybierz opiekę skoncentrowaną na Tobie

Umów wizytę